niedziela, 14 grudnia 2014

Tanie pigmenty z Allegro - czy warto? Prezentacja kolorów.


Koszt całej kasetki z 12 pigmentami po 3 ml każdy to koszt 19,99 zł. W takim razie wychodzi 1,67 zł za jeden słoiczek! Nie są to może pojemności Inglota czy MAC'a, ale pigmenty to przecież takie produkty, których niewielka ilość pozwoli na uzyskanie satysfakcjonującego efektu. Na aukcji jest na prawdę tyle kolorów, że ciężko jest się zdecydować, które wybrać. Pigmenty kupiłam TUTAJ.


Ja zdecydowałam, że wybiorę te wydające się najciekawszymi w wykończeniach i kolorach, trafiły się nawet uwielbiane przeze mnie wykończenia typu duochrome. Pigmenty się pięknie błyszczą i maja od dobrej do bardzo dobrej pigmentacji, w zależności od koloru. 


Niestety bardzo ciężko jest uchwycić ich prawdziwy blask i mieniące się drobinki na zdjęciach, próbowałam ustawiać pod rożnym kontem i przy różnym świetle, więc w niektórych wypadkach musicie wierzyć mi na słowo!


 Od lewej to jasny, błyszczący beż (111). Podstawowy kolor, idealny to rozświetlania powieki, ciekawa jestem jakby się sprawdził na policzkach.

Następnie mamy ładne, klasyczne złoto (182). Metaliczne, uniwersalne, dobry pigment. Taki kolor idealnie sprawdzi się do klasycznych świątecznych lub innych okazyjnych makijaży.

Trzeci kolor, to jeden z duochromów (184). Jest to metaliczna miedź opalizująca na intensywny róż. Przepiękny kolor, niestety bardzo ciężko jest uchwycić jego opalizujące właściwości.



Druga trójka, to w składzie od lewej jasny beż z odrobiną rózu/borda w sobie (31). Przepięknie się błyszczy i jest to bardzo kobiecy, uniwersalny kolor, ładnie podbije niebieską i zieloną tęczówkę oka.

Następnie mamy drugiego z rodziny duochrome. Jest to łososiowy róż ze złotymi mieniącymi się drobinkami (189), takie cienie pozwalają nam na wykonanie efektownego makijażu tylko jednym kosmetykiem.

Trzeci cień, to piękne, głębokie, metaliczne bordo (180). Jeden z moich ulubionych pigmentów, ma baaardzo dobrą pigmentacje i ślicznie się błyszczy.




Przed ostatnia trójka prezentuje się tak, od lewej ładny, metaliczny szafir (114). Jego pigmentacja nie jest tak dobra jak np. 180, ale również jest dobra.

Następnie mamy piękną, wręcz świąteczną zieleń (37). Delikatnie perłowa, dobrze napigmentowana.

Ostatni kolor w tym zestawieniu to chyba jedyne moje rozczarowanie pod względem koloru. Jest to ciemny turkus, dość zgaszony, wydaję się jakby miał w sobie trochę szarych tonów (218). Również jest perłowy.



No i pora na ostatnie trzy cienie, w tonach fioletowych. Pierwszy to piękny, metaliczny fiolet (70). Na prawdę pięknie się błyszczy, prawie jak tafla.

Drugi kolor to głęboka, metaliczna śliwka (217). Pod wpływem światła, również ładnie się błyszczy.

Ostatni kolor z kasetki, to bardzo dobrze napigmentowany, metaliczny grafit (517). Jest to kolor stricte wieczorowy.

Podsumowując jestem jak na razie zachwycona wykończeniami, kolorami i pigmentacją. Nie mogę doczekać się szalonych, wieczorowych makijaży z użyciem tych perełek. Pewnie słowo "piękny/ładny" padło w tym poście wiele razy, ale myślę, że to najbardziej odda Wam zalety tych pigmentów. Dajcie znać, czy skusiłybyście się na taki zakup! :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Test na żywo, pierwsze wrażenie - podkład Max Factor Whipped Creme


Bardzo byłam ciekawa tego podkładu odkąd moja kuzynka poleciła mi go latem, jego cena ok. 50 zł w drogerii dodatkowo zwiększyła oczekiwania. Ja swój egzemplarz kupiłam na Allegro za 15,99 zł, dodatkowo w jaśniejszym kolorze niż te dostępne w Polsce, więc mogło być tylko dobrze.


Podkład ma 18ml, a więc mniej niż standardowe płynne podkłady. Być może pojemność i jego formuła wskazują na dużą wydajność. Niestety jak na razie po kilku użyciach nie umiem tego stwierdzić, ale raczej jest ona normalna. Słoiczek jest poręczny i porządnie wykonany.


Jego konsystencja jest przyjemna, jakby napełniona pęcherzykami powietrza. Podkład przyjemnie się aplikuje, ma specyficzny zapach, jednak mnie się podoba. Wydobywałam go ze słoiczka za pomocą palca robiąc miejscowo na twarzy kropeczki, następnie rozcierając je pędzlem z Zoevy 102 Silk Finish.


A teraz zaobserwujcie jego krycie, kolor oraz wykończenie. Jak widać miałam tego dnia dość rozszerzone pory, ale to dobrze, bo mogłam przekonać się jak podkład sobie z nimi poradzi. Oczywiście było też kilka niespodzianek do zakrycia i wyrównanie kolorytu całej twarzy.


Jak widać krycie ma całkiem niezłe, nie podkreślił mocno porów, jednak są one nadal widoczne. Kolor na początku po rozsmarowaniu wydawał mi się za ciemny, jednak mam wrażenie,że potem dobrze stopił się z cerą. Wykończenie było bardzo matowe, co z początku mnie trochę przeraziło, ponieważ nie przepadam za mocno matową cera. Później przypudrowałam go moim ostatnim ulubieńcem pudrem Stay Matte z Rimmel.


Jednak ten mat na samym początku był złudny. Po szybkim czasie zaczęłam się mocno świecić, a pory stały się bardziej widoczne. Przez cały dzień nie pudrowałam go, aby zobaczyć jak bardzo jeszcze jego wykończenie i trwałość zmienią się. Zdjęcia są po 10 godzinach noszenia, więc myślę, że trwałość ma jednak bardzo dobrą.



Po tym niezbyt przyjemnym świeceniu pierwszego dnia mojej przygody z podkładem od Max Factor, stwierdziłam, że jego użycie na kilka godzin do szkoły może przyprawić mnie o niekomfortowe uczucie tłustej twarzy. Do tej pory używałam go kilka razy, w tym do szkoły. Nasze kolejne dni już nie owocowały w błysk na twarzy, dlatego jak na razie nie potrafię wyrazić swojego jednoznacznego zdania. Na pewno za 16 zł nie jest to zły produkt i warty wypróbowania, jednak za cenę w Rossmannie nie poleciłabym go na razie nikomu. Dajcie znać czy też miałyście ten podkład i jak Wasze wrażenie dotyczące podkładów w musie? :)